Katarzyna Maja Molska-Franczak, felieton z Gazety Festiwalowej

wrz 16, 2019 · 4 min read
Polecamy Waszej uwadze kolejny tekst napisany do tegorocznej Gazety Festiwalowej. 👇👇👇
Ponad sto par oczu wpatruje się w Bihara, kiedy ten miarowo powtarza gest przykładania do serca zaciśniętej pięści. W tym czasie dwanaścioro innych młodych ludzi mówi głośno, równocześnie, każdy w swoim ojczystym języku, przygotowany wcześniej tekst o kraju swego pochodzenia. Bihar poprosił, bym pozwoliła mu milczeć. Słowa nie przejdą mu przez gardło. Chciałby wykonywać sam gest. Bihar ma osiemnaście lat i uciekł z Afganistanu przed wojną. W ramach programu wspierania asymilacji uchodźców bierze udział w tygodniowych warsztatach teatru ruchu, które poprowadziłam w Niemczech w 2014 roku. Ruch nigdy nie kłamieTo barometr pokazujący stan pogodowy duszy wszystkim, którzy potrafią go czytać, mawiała Martha Graham. A co, jeśli okazuje się, że stan ten nie prognozuje rozkosznego wygrzewania się w słońcu szczęśliwości? Po co ryzykować ujawnienie wewnętrznych tornad? Terapeutyczne działanie sztuki znane jest co najmniej od tysiącleci. Użycie metafory – obrazu, dźwięku, ruchu – ma bez wątpienia charakter transformujący, zarówno dla twórcy, jak i dla widza, i napisano już o tym tyle tomów, że wypełniłyby niejedną bibliotekę. Jednak czy sięgnięcie po sztukę wystarcza, by uzdrowić to, co zranione? Samo bycie widzianym w cierpieniu niekoniecznie jest wystarczającym czynnikiem leczącym. Przeciwnie, obnażenie potrafi być jednym z powodów ostracyzmu i retraumatyzacji. Nic więc dziwnego, że w spektaklu „Trigger of Happiness” Any Borralho i João Galante, zanim uczestnik podzieli się osobistą historią z rówieśnikami, wykonuje gest strzelania sobie w głowę. Sądząc z rosnących statystyk prób samobójczych wśród młodzieży, mimo ogromnej dostępności publicznych środków wyrazu, przeżywanie cierpienia nie leczy nikogo. Co zatem musi zaistnieć, by proces artystyczny nabrał wymiaru terapeutycznego? Trauma oznacza zwykle, że czegoś było zbyt wiele – przemocy, stresu, zagrożenia. Oznacza też, że czegoś zabrakło – wsparcia, wyboru, czasu na reakcję. Nasz organizm jest niezwykłym instrumentem, reagującym nie tylko na fizyczne czy chemiczne bodźce z otoczenia. Reaguje on szczególnie silnie na relację z innymi, a nawet na tak subtelne zjawisko, jak własna myśl. I każde z tych doświadczeń zapisuje głęboko w pamięci ciała. Bessel van der Kolk, holenderski psychiatra, wprowadził do nurtu terapii traumy powiedzenie „body keeps the score”, co tłumaczy się jako „ciało pamięta”.  W przełożeniu na język sztuk performatywnych można powiedzieć, że: „ciało pamięta score – partyturę” przeżytych przez siebie treści. Zdarza się, że w wyniku trudnych wydarzeń tracimy dostęp do pewnych fragmentów partytury, a czasami jeden kawałek natrętnie dźwięczy nam w głowie – albo w życiu – jakby dalsza część nie mogła zostać napisana. Pracując artystycznie, musimy upewnić się, że tworzymy uczestnikom bezpieczne warunki nie tylko po to, by mogli się ujawnić, ale by czuli, że warto podjąć takie ryzyko. By mogło się tak stać, człowieka trzeba stawiać ponad sztukę. Szacunek dla osobistej historii i prawo dokonywania wyboru, również wyboru nieujawnienia się, są tu absolutnie kluczowe. Mogłam nakazać Biharowi mówić mimo wszystko – bo taki był mój artystyczny zamysł. Ale czym wtedy różniłaby się ta, niby banalna sytuacja od dziesiątków innych aktów przemocy w życiu tego chłopca? Kto pracuje z ludźmi twórczo, wie, że zwykle nie trzeba dogrzebywać się do trudnych fragmentów – ujawniają się same. Trzeba natomiast zadbać o to, by nie zabrakło tego, co najważniejsze – bezpieczeństwa relacji z drugim człowiekiem. Bo ostatecznie to ona jest najistotniejszym czynnikiem leczącym. Bihar zakończył program asymilacji. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem. Dalej mieszka w Europie. Gdy tylko może, zaprasza do siebie przyjaciół, gotuje aromatyczne potrawy, które przypominają mu o domu. A gdy już wszyscy się nasycą, siada wygodnie, zamyka oczy i śpiewa, przepięknie, tradycyjne pieśni swojego kraju. Katarzyna Maja Molska-Franczak - psychoterapeutka, tłumaczka specjalistyczna z dziedzin medycyny i psychologii. Pracuje metodami pracy z ciałem (m.in. Dance Movement Therapy, terapie psychosomatyczne, neuropsychologia). Prowadzi prywatną praktykę w Warszawie. Współzałożycielka Fundacji Movementumi i Warsaw Dance Department - niezależnego centrum kultury i tańca współczesnego. Członkini władz Polskiego Stowarzyszenia Psychoterapii Tańcem i Ruchem. Współpracuje m.in. z Instytutem Terapii Psychosomatycznej, Centrum Sztuki Tańca w Warszawie, Stowarzyszeniem Artystów Euforis, Fundacją Ciało/Umysł, Polskim Instytutem DMT, Przychodnią Renort - Słuchając Ciała.

Może cię zainteresować