Joanna Grotkowska „To co łączy”

wrz 23, 2018 · 2 min read
Niemal 130 lat temu Claude Debussy na paryskiej Wystawie Światowej po raz pierwszy usłyszał muzykę indonezyjskiego gamelanu, która stała się dla niego istotnym źródłem inspiracji w tworzeniu charakterystycznego, impresjonistycznego języka muzycznego. I choć orientalizm modny był w Europie już w poprzednich epokach, to XX wiek przyniósł tu, jak i w pozostałych dziedzinach, prawdziwą rewolucję w myśleniu o tym, co inne.
SPOT 17. C/U FESTIWAL   Poprzez swą progresywność doszedł do transgresji. Kompozytorzy poszukujący nowych brzmień, eksperymentujący na każdym poziomie muzycznej konstrukcji – skali, harmonii, rytmu, dźwiękowej materii, formy, wreszcie samego rozumienia dzieła i statusu twórcy – doprowadzili do „desakralizacji” sztuki jako obszaru specyficznego, wyłączonego z innych dziedzin kultury, i do dematerializacji dzieła jako muzealnego obiektu. W końcu przekroczyli granice między gatunkami, rodzajami sztuki, a nawet sztuką i życiem. Najbardziej rewolucyjny z nich, John Cage, „pozwolił dźwiękom być dźwiękami raczej, niż nośnikami tworzonych przez człowieka teorii lub wyrazem ludzkich sentymentów”. Dzięki tym procesom transgresji uwaga kompozytorów XX wieku kierowana na inne muzyczne kultury skupiona była już na zupełnie innych ich parametrach – brzmieniu, rytmie, czasie, ciszy, „uciszeniu umysłu”. Tak samo jak pojęcie mimezis – zasady twórczego naśladownictwa natury – zastąpiono dążeniem do obrazowania świata w sposobach jego działania, poznawanych raczej dzięki odkryciom nauki, niż stereotypowym wyobrażeniom, tak i podejście do tego co inne, obce, stało się bardziej głębokie, poważne i dojrzałe. Na początku tego procesu stoi Święto wiosny (1913) Igora Strawińskiego – apoteoza brutalnego rytmu, jaskrawej instrumentacji i pierwotnego rytuału. Dzieło profetyczne i uniwersalne, dotykające kwestii podstawowych i powszechnych. Wraz ze Świętem wiosny przyszła fascynacja tym, co autentyczne, a nie wyobrażone i estetyzowane, rozkwit etnomuzykologii i badań terenowych (Béla Bartók), rozsadzenie podstaw muzyki europejskiej poprzez, wynikającą z odkrycia innych skal czy melodii mowy, ćwierćtonowość i mikrotonowość (Alois Hába), aż do muzyki atonalnej (Arnold Schönberg), czy odnajdywanie inspiracji w autentycznym kontakcie i źródłach Bliskiego Wschodu (Karol Szymanowski, Konstanty Regamey). Adekwatne dla nowego języka dźwiękowego i jego podstawowych parametrów okazały się odniesienia do filozofii i duchowości buddyjskiej, hinduistycznej (John Cage, Olivier Messiaen), a także szukanie tego, co wspólne – na przykład dla europejskiego Średniowiecza i polifonii rytmów afrykańskich bębnów (Steve Reich i amerykańscy minimaliści). W XXI wieku, czasie postępującej globalizacji, internetu i nowych technologii, możemy śledzić nawet najodleglejsze kultury. Pozostaje jednak pytanie, czy wystarczająco dojrzeliśmy i spoważnieliśmy, aby zrozumieć, że uzyskana w XX wieku wolność artystycznej wypowiedzi i przekraczania granic tego, co oficjalnie akceptowane (przez siły polityczne, religijne, społeczne), nie jest czymś danym na zawsze. A przecież „wszyscy płyniemy tą samą łodzią” – jak mówi Marina Abramović.

Może cię zainteresować